Tak w przerwie zimowej
Data dodania: 2013-01-03
Czasami jak jadę na budowę, oglądam dokonania naszych rodaków w kwesti budowy i architektury.
Polska to teoretycznie wspaniałe miejsce na zrobienie z naszych zapyziałych miast pereł europejskiej urbanizacji. Nie mówię, że to kwestia tylko architektury, bo ta jest węższym zjawiskiem i architektura sama w sobie nie tworzy dobrego miasta.
Sa powody historyczne – te najstarsze jeszcze sięgające czasów zaborów, wojen z II-gą na czele i przed-oraz-powojennej industrializacji, która już poważnie zmienila swój kształt, zasięg, potencjał, lokalizacje i wymogi technologiczno-logistyczne. W skrócie – przemysł znika z miast, zwłaszcza z centrów, w których się często niechcąco znalazł wskutek rozrostu miejskich organizmów, hale zajmowane przez zakłady jako piewsze trafiły pod łopaty deweloperów.
Są fundusze unijne, są znakomite przykłady świetnie zmienianych miast, wiadomo co się nie sprawdza, co jest fałszywym kierunkiem, a co rodzi szansę powodzenia.
A jednak – Polska idzie tyłem do przodu. Można próbować, ale to niewygodne, nadmiernie kosztowne i co chwila się upada. Inni idąc przodem do przodu, poruszają się znacznie pewniej i szybciej.
Przykłady? Choćby budowa infrastruktury, zwłaszcza dróg. Wylano miliony kubików betonu i tysiące mb asfaltu. Sukces!
Niespecjalnie – mentalnie asfalt rządzi głowami nie tylko tych co go leją, ale i planują gdzie lać.
Dalej: deweloperka. Wyciskanie z każdego metra kw. tzw. „pumu” – czyli powierzchni mieszkalnej. Skutek? Brzydnąca przestrzeń miejska, zdegradowana nie przez rozpadającą się dawną zabudowę, ale poutykane gdzie się da osiedla i tzw. „plomby” nazywane w reklamach zieloną oazą lub zielona okolicą. O funkcjach towarzyszących, uzupełniających niemal się nie myśli. Niby samorząd powinien, ale nie bardzo robi co należy. Stara się przerzucać na dewelopera co się da, a ten – na samorząd.
Ulice nie są alejami (szkoda miejsca), place nie są zieleńcami, osie, promenady, tkanka przestrzeni publicznych, gospodarz…, pojęcia niemal nie znane i nieobecne w miastach.
Kolejny przykład – stadiony i cała zabawa w EuRO 2012. Robiono to w jednym celu – upchać mistrzostwa i odtrąbić sukces, a nie skorzystać z dobrego powodu, by poprawić jakość całych miast. Tzw. „specustawa” drogowa i inne „spec.” wybitnie pomagają – ślepnąć, idąc na skróty.
Potencjały, jakie dają stadiony nie są dobrze wykorzystane, jeśli stoją one w nieodpowiednich miejscach miast. Przyczyniają się też do tworzenia czynników kryzysogennych w funkcjonowaniu obiektów, np. z powodu kosztów alternatywnych, czy niespójności z tkanką miasta.
Inni to od dawna wiedzą. Przekształcają swoje miasta dużo taniej, sprawniej, mądrzej, z lepszym skutkiem.
Na miasto należy patrzeć w każdej sytuacji jak na cały organizm. Nie jak na zbiorowisko łat i plomb. Wtedy można dostrzec, że nie ma potrzeby budowania jakiejś ulicy, wystarczy zmienić organizację ruchu. A wiadukt – owszem postawić – ale 12 metrów na prawo. Rozwiąże się więcej problemów, będzie taniej a miasto będzie od tego www nieco urodziwsze, bo wiadukt lepiej będzie się komponował i integrował z jego tkanką, zamiast obrzydliwie wystawać i dusić sąsiedztwo. Ale cóż – „asfalt” rządzi.
Warto sobie zadać proste pytanie – dlaczego wszyscy ludzie na planecie chcą odwiedzić niektóre miasta, a większości innych – nie ?
A na mojej budowie zima rządzi, na zmianę z błotem